Tym razem przyjechaliśmy w piątkę, tata i młodszy synek. W sobotę ładnie, słonecznie + 17. No i tradycyjnie mąż kopie, mama haczka, tata grabi, ja przycinam bukszpany, Młody wyciąga ławki, nosi drewno i węgiel.
W kościele tak przemarzłam od podłogi, że teraz jestem chora. Całe szczęście rodzice się nie przeziębili. W ich wieku to już niebezpieczne.
poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz