Miałam przejść na majową dietę, takie tam jajeczko na miękko, młoda pokrzywa, sałata, młode listki mleczu i brzozy. Rezygnacja z węglowodanów i dużo biegania z kosiarką. No skończyło się jak zwykle. Osiem godzin pracy zdalnej zamiast pobudzać do ruchu i czynów, zniechęca mnie totalnie, a pogoda jej w tym jeszcze pomaga. Pochmurnie i chłodno, nieprzyjemnie. Znacznie przyjemniej siedzi się w domu popijając nalewkę z czerwonej porzeczki z 2018 r. (uchowała się jakimś cudem) i podjadając kanapeczki z szynką i majonezem.
To jest wielka tragedia, nasze 20 letnie bukszpany bezwstydnie żre ćma azjatycka. A ja głupia jakieś 3 lata temu jesienią zobaczyłam na pniu orzecha małego srebrnego motylka i się zachwycałam, jaki srebrny, jaki fajny. W życiu do głowy mi nie przyszło, że to trzeba było zaciukać, bo za chwilę z tego motylka będą setki gąsienic, a z nich setki motylków które wyprodukują tysiące gąsienic, które zeżrą nasze z miłością hodowane od 20 lat bukszpany.
Styrana pracą zdalną, by mój kręgosłup nieco odpoczął stworzyłam sobie jak mówi mój młodszy syn kuchnię z aneksem salonowym. Długo się nim nie cieszyłam, zagarnęła go całkowicie nasza 18 letnia kotka, nie mam siły staruszki z tamtąd wyganiać. No i po wypoczynku dla kręgosłupa.
Wiosna, a ziemia sucha aż strach. Tulipany które kupiłam jesienią w Lidlu całkiem ładnie rozkwitły. Wydawało mi się, że kupowałam intensywnie czerwone, ale może mi się zdawało.
Chyba mi się udało w końcu opanować placek na szybko, bez jakiś większych mecyji, który jest jeszcze zjadalny. Git, umiem piec 2 ciasta, sernik mojej siostry Grażynki, który udaje się zawsze i prosty placek z owocami.
A dzisiaj spadł przez chwilę grad i tak sobie leżał przez chwilę na huśtawce.
O blachę dachu na ganku tłuką się wieczorem chrabąszcze.
Po naszym podwórku chodzą sobie koty sąsiadów. Normalnie to jest dla nich azyl, spokojne zadbane miejsce bez ludzi. Więc nagle jak się pojawiamy to ich zdziwiony wzrok co my tu robimy jest bezcenny :-) Rozstawiam dla nich i ptaków miski z wodą.
Synek przyjechał w tygodniu, babcię przywiózł, bo już nie wytrzymywała bez ogrodu i się okazało, że internet mu łapie tylko na dworze, a na dworze ziąb, więc na szybko zorganizowałam stanowisko pracy zdalnej osłonięte od wiatru, leżące z kocykiem i grzejnikiem. Matka potrafi :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz