niedziela, 26 czerwca 2016

Przyjeżdżamy

w piątek wieczorem, siedzimy przed domem na ławce i podziwiamy świetliki latające wokół nas. Noc upalna, zrezygnowaliśmy ze spania na poddaszu, nie dało się, nawet kota nie chce tam wchodzić, gdy na co dzień poddasze to jej królestwo. W sobotę dalszy ciąg upału i bardzo parnie, całe szczęście, że młodszy synek w ramach jeszcze dnia ojca wpadł na wieś w piątek i skosił trawę na podwórku, tak że mąż miał w sobotę wolne od koszenia. Od upału przynosi ulgę tylko zimna woda i lody. Pod wieczór zaczyna grzmieć i się chmurzyć, pada i wieje, a w końcu pada grad wielkości dużego grochu.


Niedziela już chłodna, daje się oddychać na dworze i w domu.
Moje nalewki : lawendowa, z kwiatów bzu czarnego, truskawkowa i orzechowa nabierają mocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz