sobota, 12 grudnia 2015

Po buraczki, ziemniaczki i jabłka

pojechaliśmy przedświątecznie. W domu chłodno, rozpaliliśmy tylko w kuchni


Na dworze słonecznie i wietrznie, mech i bukszpany pięknie rosną.



Kota rozszalała się po podwórku, a zwłaszcza po drzewach



Gdy zmarzły jej łapki czekała pod drzwiami, by wpuścić ją do domu




A potem szybciutko na krzesło, by grzać łapki na wełnianej poduszce.



sobota, 21 listopada 2015

Gdy zimo i mokro

to zupełnie nie ma się ochoty jechać na wilgotną i zimną wieś. Tymczasem w czasie drogi deszcz ustał, a dom odwrotnie niż dwa tygodnie temu przywitał nas w miarę ciepło. Ostatnio temperatura na dworze przekraczała +15, a dom trzymał chłód. Tyma razem temperatura na dworze +2, a w domu zadziwiająco cieplej. Wystarczyło napalić w kuchni kaflowej, w kominku i momentalnie było ciepło.
Machanie grabiami powoduje, że nawet  +2 nie jest straszne. Ubrana na cebulkę w miarę coraz większej grabionej powierzchni, zaczęłam pozbywać się kolejnych warstw.
W związku z tym, że zapowiadają przymrozki odłączyliśmy już wodę na zewnątrz, pochowaliśmy resztę sprzętów, stół i pojemniki. Schowałam też drewnianego ludka, który siedział na brzozie, okryłam nowo posadzone hortensje i róże. Zima idzie.....


niedziela, 8 listopada 2015

Nasza kota ma depresję

jesienną. Nie ma się co dziwić, gdyż od kwietnia do października przebywa na wsi, wolna biega po trawie, skacze po drzewach, wyleguje się w trawie na słońcu. Od listopada do kwietnia wraca do domu w mieście. No i właśnie znów ma depresję z tego powodu, niby w mieście ciepło i bezpiecznie, ale nudaaaaa Panie nudaaaaa. W ten weekend pojechaliśmy znów na wieś, bo liście lecą nieubłaganie i ciągle coś trzeba grabić, kota oczywiście pojechała z nami, przez weekend znów była szczęśliwa. A teraz znów nuuudaaaaaa.....






Ja za to po weekendzie mam zakwasy, tak to jest jak wykonuje się inne ruchy, niż siedzenie przy komputerze :-)  Plan grabienia liści wykonany tylko w połowie, tak że za tydzień znów nas to czeka. Spotkaliśmy się też towarzysko, przyjaciele pochwalili się, ze za 7 miesięcy zostaną dziadkami. Szczęśliwcy.

niedziela, 1 listopada 2015

Miałam wrócić

po dwóch tygodniach. Nie udało się, zbyt wiele po drodze się działo.
Ostatni dzień października i pierwszy dzień listopada przepiękny słoneczny. Jeszcze w październiku pograbiliśmy trochę liście, na podwórku.









Dziś rodzinnie odwiedziliśmy groby dziadków moich.









niedziela, 20 września 2015

Dużymi krokami

idzie jesień. Sobota jeszcze słoneczna, ciepła, ale niedziela już deszczowa i chłodna.
Koniec lata przez poranne mgły, rosę i deszcz od czasu do czasu, jest bardziej zielone, niż środek lata. Zwłaszcza trawy odżyły i zaczęły znowu się zielenić. W sobotę wykonaliśmy koszenie trawnika, pierwsze chyba już od dwóch miesięcy, bo przecież wszystko wyschło.
Gdybym tu mieszkała na stałe, układałabym bukiety w wazonach z astrów, słoneczników i jarzębin. Nie mieszkam, więc szkoda mi je rwać i zaraz wyjeżdżać, więc zostawiam rosnące tam, gdzie są, by cieszyły oczy jak najdłużej, gdy wrócę za 2 tygodnie.










niedziela, 6 września 2015

Wrzesień

jesiennie, zimno, wieje i pada. Przekwitły hortensje, ale za to kwitną astry. Marcinki i wrzosy wyschły.



Przez tę suszę to zbiory winogrona w tym roku marne będą, jeżeli w ogóle, bo na razie to one ledwo wyrośnięte i słabo dojrzałe.


Pomidory też malutkie, smaczne fakt, jak to pomidorki z własnego krzaka na słońcu wyrośnięte, ale tycie, tyciutkie :-)