piątek, 19 sierpnia 2016

W oczekiwaniu

na przyjazd rodziny, czytam i bujam się na huśtawce i wtedy znowu przychodzą sarny, matka z córką, czyż nie są przepiękne.




Ta susza

powoduje, że liście z orzecha lecą jak oszalałe, grabię je i wychodzi z tego całkiem niezła kupka.




Sąsiadka przynosi jajka od kur, takie wiejskie, prawdziwe, co to kury chodzą po podwórku i grzebią sobie co tam im się podoba, oraz piękną, dużą cukinię.
Wieczorem ( całe szczęście, bo już mi się znudziła ta samotność, która dobra jest może na chwilkę, ale na kilka dni jest okropna ) przyjeżdżają mama z tatem, mąż, chłopcy i przyszła synowa. Smażę więc tę cukinię na ich przyjazd i robię kotlety mielone z czosnkiem, cebulą i natką pietruszki.









Dzień czwarty

Dziś śniadanie trochę nietypowe, zioła połączone z owocami. Na talerzu bazylia, rukola, pietruszka i pokrzywa, do tego garść jeżyn, malin i dwa jajka. Dla smaku sól, oliwa z oliwek i ocet jabłkowy.




Przez jakiś czas nie było prądu, może przez to spaliła się żarówka, gdy próbowałam ją wykręcić rozsypała się w dłoniach, gwint został w kloszu. Że też takie rzeczy przydarzają się jak nie ma żadnego mężczyzny w domu. Znalazłam ( obcęgi? kombinerki? co to właściwie jest :-)  i udało się wymienić żarówkę.


Musiałam też odmrozić wiśnie bo jedna paczka bardziej puściła sok.



Pająki przygotowują się chyba do zimy :-)  Wygrzewają się w słońcu i osnuwają pajęczyną miejsca, które uważają idealne na pułapki.







czwartek, 18 sierpnia 2016

Dzień trzeci

Na śniadanie dwa jajka z surówką z sałaty rzymskiej, koperku, pietruszki i pokrzywy z oliwą i octem jabłkowym. Herbata z czystka. Oczywiście wcześniej woda z sokiem z cytryny i łyżka ostropestu.




Odkrywam, że można żyć bez kawy, której nie piję od tygodnia. Organizm się zbuntował i po kawie bolała mnie głowa. Śniadania na ławce w słońcu uzależniają. Z przerażeniem myślę, że już niedługo, w poniedziałek trzeba wskoczyć w ustalone trybiki korporacyjne. Kawa, praca, miasto.

Pojawiło się "babie lato". Srebrne nitki połyskują w słońcu rozciągnięte czasami nawet na kilkadziesiąt centymetrów.




Odwiedził mnie kuzyn taty, właściwie przyjechał zobaczyć się z rodzicami, szkoda, że wybrał akurat dzień, gdy ich nie ma.
Nie chciał zostać na obiad, może gdyby byli rodzice zostałby dłużej, Porozmawialiśmy co słychać i popędził dalej, bo na liście miał kolejne odwiedziny. Kiedyś przyjeżdżał rowerem, ale teraz już mu za daleko te kilkadziesiąt kilometrów.

środa, 17 sierpnia 2016

Dzień drugi

podobnie jak pierwszy rozpoczęty łyżką ostropestu popitym wodą z sokiem z cytryny.
Tym razem na śniadanie twarożek z pokrzywą, natką pietruszki i kurkumą.




Zmieniłam zasłonki w kuchni z jasnych,



na bardziej energetyczne


Zwierzęta przypominają, ze zbliża się powoli jesień, na podwórku pojawiły się borsuki, ryją nam trawę, szukają pod nią pędraków. Trawa wygląda jak kupka nieszczęścia.



Przychodzą nocą i niezbyt regularnie, więc trudno im zrobić zdjęcie, ale to chyba zrozumiale, że po tym co robią niezbyt chętnie pchają się pod obiektyw :-)
Kiedyś, gdy przyjechaliśmy nocą na wieś, złapaliśmy borsuki na gorącym uczynku, nic sobie z nas nie robiły, stały na podjeździe w świetle reflektorów samochodu i w ogóle nie zamierzały się ruszyć. W końcu jakby obrażone, że jak śmiemy im zakłócać posiłek wolno odeszły do lasu.

Na drzewach zbierają się sejmiki drozdów, wtedy całe "drzewo" świergoli. Coś tam sobie hałaśliwie opowiadają, by nagle fruuu, zerwać się i odlecieć, jakby próbowały latania w grupie, koordynacji, a za chwilę znów lądują na drzewie i znów świergolą, naradzają się.





wtorek, 16 sierpnia 2016

Dzień pierwszy

Najważniejsze zacząć pozytywnie dzień, ja swój zaczęłam od szklaneczki wody mineralnej z sokiem z całej cytryny i łyżki ostropestu. Cytrynę i kwaśne smaki uwielbiam, więc dla mnie taki "drink' to sama przyjemność.



Na śniadanie sałatka z rukoli, pietruszki i pokrzywy z 2 jajkami, oraz herbata z czystka. Jajka miały być na miękko, ale zagapiłam się na koronację Anity Włodarczyk :-)  i wyszły lekko za twarde.






Sałatka lekko piekąca :-) ale nie starałam się bardzo by taka nie była. Jak ktoś nie lubi, albo się boi pokrzywy, to wystarczy ją sparzyć gorącą wodą i drobno pokroić, wtedy traci swoje właściwości parzące. Ta sałatka przypomina mi trochę dzieciństwo, bo gdy przyjeżdżałam jako dziecko do dziadków na wakacje, to babcia taką sałatką pokrzywowo-jajeczną pokrojoną na drobniutko karmiła małe kurczaczki by rosły zdrowo.