jesienną. Nie ma się co dziwić, gdyż od kwietnia do października przebywa na wsi, wolna biega po trawie, skacze po drzewach, wyleguje się w trawie na słońcu. Od listopada do kwietnia wraca do domu w mieście. No i właśnie znów ma depresję z tego powodu, niby w mieście ciepło i bezpiecznie, ale nudaaaaa Panie nudaaaaa. W ten weekend pojechaliśmy znów na wieś, bo liście lecą nieubłaganie i ciągle coś trzeba grabić, kota oczywiście pojechała z nami, przez weekend znów była szczęśliwa. A teraz znów nuuudaaaaaa.....
Ja za to po weekendzie mam zakwasy, tak to jest jak wykonuje się inne ruchy, niż siedzenie przy komputerze :-) Plan grabienia liści wykonany tylko w połowie, tak że za tydzień znów nas to czeka. Spotkaliśmy się też towarzysko, przyjaciele pochwalili się, ze za 7 miesięcy zostaną dziadkami. Szczęśliwcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz